“Piosnka o Smogorzowie” została napisana przez Józefa Lompę, śląskiego działacza społecznego. Miała zmobilizować Ślązaków do budowy nowej świątyni w miejsce drewnianego kościółka, zwanego “Smogorzowską Katedrą”, który spłoną w 1854 r.
Piosnka o Smogorzowie
Józef Lompa
[„Gwiazdka Cieszyńska”, 1856 r.]
Mili szląscy bracia, proszę, posłuchajcie,
I w pamięci swojej śpiewem zachowajcie.
Przed dziewięć set laty – kraj nasz nie był cały
Tak uprawny jak dziś i tak zamieszkały.
Wsi i miast niewiele koło zamków było,
l tak się wygodnie jako dziś nie żylo.
Gęste lasy, bez dróg, zwierzem zapełnione,
Były wszędzie, dziś już bardzo wytrzebione.
Żubry, tury, łosie, wilki, bobry, rysie,
I niedźwiedzie liczne wszędzie mnożyły się.
Rzeki i jeziora, wtedy większe były,
W których ryb rozmaitych wielkie mnóstwa żyły.
W lasach dzikie pszczoły w barciach się roiły,
Częścią Polski w ówczas zwał się nasz kraj miły.
Tysiąc lat schodziło, w Szląsku ciemno było,
Bo tu chrześcijaństwa światło nie świeciło.
Książę polski, Mieszko, kazał tłuc i palić
Pogańskie bałwany i Jezusa chwalić.
W ten czas w Smogorzowie smoka Bogiem miano,
l same mu dzieci codziennie dawano.
Szląsk nasz byłby jeszcze w dłuższe wieki dziki,
Lecz krzyż pierwszy stanął we wsi Krzyżowniki.
Ztamtąd biskup Gotfryd w mieście Smogorzowie
Zaczął najprzód głosić o niebieskiem słowie.
W tej stolicy kraju, kiedy smok zaryknął,
Lud w Głuszynie głuszał, głos w Rychtalu niknął.
“Cóż to znaczy? Pyta biskup zadumiony,
Że ten zamek czarnem suknem otulony?”
“Jest to znak żałoby – książęcia naszego,
Że ma dać smokowi syna jedynego. “
” W trzech dniach smoka zwalczę, jeśli uwierzycie ”
W Boga prawdziwego i chrztem to stwierdzicie. ”
Przez trzy dni modlił się i pościł mąż święty,
A djabeł ryczał jak lew, w smoku przeklęty.
Zwyciężył Gotfryd smoka krwiożerczego,
I kościół wystawił z drzewa brzymowego.
Do dziś dnia tam jeszcze nazwy pozostały,
Smocza jama, chodnik i staw niegdyś mały.
Tam ten biskup także szkołę wybudował,
I w pańskiej winnicy gorliwie pracował.
Ponim jeszcze czterech tam biskupów było,
I z tamtąd się światło na Szląsk rozszerzyło.
Król Kazimierz Polski, bliżej nad granicą,
B y c z y n ę ozdobił biskupią stolicą.
Tam też dwóch biskupów jeszcze pracowało,
Zanim miasto Wrocław stolicą się stało.
Wróćmyż do naszego znowu Smogorzowa,
I do serc przyjmujmy nader ważne słowa.
Roku tysiąc ośmset pięćdziesiąt czwartego,
Z wieczora o ósmej, lipca dziesiątego,
Kościół w Smogorzowie bez piły stawiany
– Zgorzał i ma być zaś nowy murowany.
Ach! Mili Szlązacy! Niezapominajce
Smogorzowa, lecz się chętnie nań składajcie.
Choć nie talarami, przecież grajcarami,
Chciejcie dopomagać a Bóg będzie z wami.
Mak jest drobnem ziarnkiem, lecz ziarnko do ziarnka
Składając, wnet będzie nastrzeszona miarka.
Jako na ten kościół my mierzyć będziemy,
Taką zaś w potrzebie miarę odbierzemy.
Kościół piękny z wieżą, fenigowym zwany
Może za skazówkę nam być mianowany.
Dawajmyż więc chętnie, na co powiedziałem,
Bo ku temu właśnie wiersze te pisałem.