Znanych jest kilka wersji Legendy Smogorzowskiej. W każdej z nich głównym bohaterem jest smok, który przysparza kłopotów mieszkańcom Ziemi Namysłowskiej.
„Biskup Godefryd i smok w Smogorzowie”
Józef Lompa
„Jak wieść niesie, w Smogorzowie przebywał smok ludzi pożerający, stąd też tam przysłowie utrzymało: W Smogorzowie był smok, kiedy ten ryczał, ludzie w Głuszynie (wsi o milę odległej) byli głuszy i aż do Rychtala go słyszeli. Dotychczas zachowały się tu jeszcze nazwy: smocza jama, smoczy staw, smoczy chodnik…
Według tradycji jaka się powszechnie dotychczas w Smogorzowie utrzymywała, Godefryd biskup przybywszy z Włoch do Smogorzowa zastał tamtejszy zamek czarnym suknem okryty, mieszkańców zaś w wielkiej żałobie. Na zapytanie, co by to znaczyć miało, odpowiedziano mu: Smokowi, bożyszczowi tutejszemu, jużeśmy wszystkie nasze dzieci ofiarowali, on zaś na tym nie poprzestawając żąda jeszcze ostatniego dziecięcia naszego państwa i to jest przyczyną tej żałoby. W trzech dniach chcę was od smoka uwolnić, jeżeli w tego Boga wierzyć chcecie, w którego ja wierzę. Otrzymawszy obietnicę, poszcząc i modląc się przez trzy dni, zwyciężył Godefryd smoka, że u nóg jego leżał. Państwo i lud przyjęło wiarę chrześcijańską”.
Ilustracja z “Księgi smoków polskich”, Bartłomiej Grzegorz Sala (tekst), Witold Vargas (ilustr.), Paweł Zych (ilustr.), wydawnictwo BOSZ
“Legenda Smogorzowska”
Dawno, dawno temu do pewnej wsi – zwanej odtąd Smogorzowem – przywędrował okrutny, żarłoczny smok, ryczący straszliwie i ziejący ogniem. Odtąd jej mieszkańcy żyli w ciągłym lęku i aby złagodzić gniew smoka, nieustannie składali mu ofiary.
Ryk smoka słyszany był w odległych miejscowościach, zwanych odtąd Rychtal i Rychnów. Mieszkańców pobliskiej Głuszyny ryczący gad ogłuszał. Ludność, stale gnębiona przez strasznego potwora, zmuszona była uciekać na tereny odległe o kilkanaście kilometrów. Tam, po długich namysłach, postanowiono zorganizować wyprawę przeciw smokowi, a miejsce to zwano odtąd Namysłowem.
Posłano po znanych w okolicy siłaczy Michała i Józefa. Razem z nimi przywędrowała spora grupka ludzi, a że nie znali się bliżej, mówiono, że pochodzą z Michalic i Józefkowa. Po długich przygotowaniach wyprawa wreszcie ruszyła. W okolicy dzisiejszej Objazdy trzeba było objechać ogromne bagna. W Kowalowicach woje podkuwali swe konie przed ostateczną rozprawą z bestią.
Niestety, wyprawa skończyła się klęską. Smok okazał się zbyt potężny. Przerażeni mieszkańcy byli pewni, że tym razem nic ich nie uratuje. Wtem zgłosił się ochotnik, trębacz z Trębaczowa. Tak silnie zadął w trąbę, że przerażony smok w popłochu czmychnął gdzie pieprz rośnie, a mieszkańcy Smogorzowa i okolic odtąd żyli długo i szczęśliwie.
Czy opisane wydarzenia są prawdziwe? Oczywiście! Wystarczy przyjrzeć się nazwom pobliskich miejscowości i nikt nie będzie miał cienia wątpliwości.
Zobacz także:
Warto przeczytać: